niedziela, 12 października 2014

Chyba przeżyję. O ile przetrwam pierwszy semestr. Nie jest źle. Jakieś pieniądze czasem mam, mieszkanko jest, wymarzony spokój mnie otacza. Odwiedziny, tajemnice, niewypowiadane myśli. Tęsknię za bezczynnością. Natłok obowiązków oraz niezależność ciążą czasem dostatecznie. Liście niczym lekki deszczyk, czerwono-żółty. Spadają przede mnie. Potem znowu leżę z książkami do anatomii na lazurowej, nieświeżej pościeli. Tyle się zmieniło. Niedawno spoglądałam pijanym wzrokiem na panoramę czeskiej Pragi pod nocnym czystym niebem. Wtedy dotykałam go spragniona, a on mnie całował. Pusty zaułek uliczki mi nieznanej stał się najbardziej intymną tajemnicą. I przyjemną. Nazajutrz było inaczej. Płakać mi się chce.

1 komentarz:

  1. Mi się czasem zdaje, że o wiele lepszy i zdrowszy dla naszej głowy bywa taki natłok, niż bezczynność, od której rodzą się wszystkie czarne myśli, a przynajmniej- spora ich część. Czasem lepiej, gdy nie ma czasu na łzy.

    OdpowiedzUsuń