sobota, 2 kwietnia 2016

Minęło bardzo dużo czasu odkąd tu byłam ostatni raz. Czytając ostatni post sztucznie się uśmiecham: och, nic się nie zmieniło. Poznałam kogoś, dla kogo jestem mądra i śliczna, i wyjątkowa. Muszę zranić. By nie zostać zranionym. Historia się powtarza. Mam dwadzieścia jeden lat. Wciąż nie jest dobrze.

wtorek, 3 listopada 2015

Nadal. Wieczorami plamię poduszkę maskarą. Patrzę na jesień umierając każdego dnia. Nadal chcę umrzeć naprawdę. Niechciana. Smutna. Okropna.

poniedziałek, 14 września 2015

Wróciłam do Polski. Zdecydowałam jednak nie studiować. Chcę teraz do Londynu. Przecież mogę wszystko.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Od trzydziestu siedmiu dni jestem w Holandii. Powinnam wrócić do kraju jesienią. Lecz tu mi dobrze. Wiatr znad Morza Północnego układa moje czerwone, jak poranne słońce, włosy,  kiedy on trzyma moją dłoń i milczy, bo ja milczę. Rano budzi mnie jego dotyk,  a wieczorami...  Wydawać by się mogło,  że jestem szczęśliwa.

piątek, 13 lutego 2015

Obserwuję jak za brudnym oknem pogoda zmienia swe nastroje. Och, odbicie moje. Korzystam z naczyń współlokatorki, moje piętrzą się na biurku. Razem z książkami i atlasem, które powinnam znać na pamięć. Jest tuż po drugiej. Przed chwilą płakałam. Teraz się śmieję. Nie wiem, dlaczego wciąż jestem taka samotna. Nie ma nikogo przy mnie. Więc palę papierosy czekoladowe.



środa, 21 stycznia 2015

Wyznaczyć jakiś punkt w niedalekiej przyszłości. Ślepo do niego dążyć. Chcieć. Osiągnąć cel. Następnie kolejny. I tak bez końca. Bo inaczej się nie da. Żyć złudzeniami.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Dlaczego. Niczym zabawka w rękach podekscytowanego dziecka. Jak nasienie mniszka porwane przez letni wiaterek. Czy ktokolwiek może się czuć podlej niż ja? Nagość i wyuzdanie. Nikt już nie uratuje. Dwa światy się mieszają. Żądza pieniądza. Bycia pożądaną. Brak wyrozumienia. Milczenie. Nie jestem dobrą córką. Nie jestem dobrą osobą. Niewinna, lecz zarazem skażona. 

wtorek, 9 grudnia 2014

Czuję się zagrożona. Pewne osoby napierają. Chcą się zbliżyć nie widząc zaś, że to boli. Boję się. Strach przed odkryciem tego, kim jestem, niemal skłania mnie do nieodpowiednich zachowań. Zachowań obronnych, Odpycham i krzywdzę. Chciałabym trwać z kimś blisko, lecz strach jest o wiele silniejszy. W głowie słyszę, że muszę być sama, bo jestem okropna. "Spójrz w lustro, Saniu." Tak mi mówi. Nie odnajduję się w rzeczywistości. Boję się. Jestem zdystansowana. Jak mam postępować. Ręce mi drżą, a do oczu napływają łzy. Ale nie jestem słaba. Nikt mnie nie zna. Ja siebie nie znam. 

sobota, 8 listopada 2014

Psychologia ogólna. Wiem więcej. Filozofia. Wiem więcej. Kim jestem. Czym jestem. Kim nie jestem. Kim nigdy nie będę. Kłamstwa. Wróć do przeszłości, o czym myślałaś? Myślałam o nieistnieniu. To wraca. Może do przez deszczową i chłodną jesień. Może świadomość. 
Na zajęciach często tematem są samobójcy. Osoby chore niefizycznie. Depresja. Wtedy zdarza mi się utożsamiać owe przypadki z własną osobą. Mam dziewiętnaście lat. Nie mam kochającej rodziny, nie mam przyjaciół, nie umiem nawiązać kontaktu z innym człowiekiem. Nowe otoczenie i odcięcie się od starego życia nie przyniosło oczekiwanych efektów. Jestem zamknięta w sobie. Łatwo jest powiedzieć: poznaj kogoś, wyjdź gdzieś. Lecz wykonanie tego jest dla mnie praktycznie niemożliwe. Chciałabym chcieć bardziej. Osiągnąć coś, nie zniknąć. Samemu jest ciężko. Płakałam, gdy ludzie odchodzili. Teraz wiem, że nikogo nigdy nie było przy mnie. Nawet mój tato nie chciał mnie. Już chyba czas.

niedziela, 2 listopada 2014

Sania popełniła błąd. Teraz musi zapłacić za to. Płacząc i żałując. Ona ją zauroczyła po czym zostawiła. Wykorzystała. Jak szmatę. Naiwną. Dała się nabrać na czułe słówka, tak bardzo nieprawdziwe. To była najpiękniejsza noc, cudowna... Dlaczego wciąż daje się krzywdzić.Ale nie dopuści już nikogo do siebie. Ludzie nie są potrzebni.


Dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień.
Dla mnie też za długa zima i zła.




Żegnam.

środa, 15 października 2014

Nie jestem szczęśliwa. Płaczę. Nikt mi nie może pomóc. Niszczę siebie. Mamo, gdybyś tylko wiedziała...

niedziela, 12 października 2014

Chyba przeżyję. O ile przetrwam pierwszy semestr. Nie jest źle. Jakieś pieniądze czasem mam, mieszkanko jest, wymarzony spokój mnie otacza. Odwiedziny, tajemnice, niewypowiadane myśli. Tęsknię za bezczynnością. Natłok obowiązków oraz niezależność ciążą czasem dostatecznie. Liście niczym lekki deszczyk, czerwono-żółty. Spadają przede mnie. Potem znowu leżę z książkami do anatomii na lazurowej, nieświeżej pościeli. Tyle się zmieniło. Niedawno spoglądałam pijanym wzrokiem na panoramę czeskiej Pragi pod nocnym czystym niebem. Wtedy dotykałam go spragniona, a on mnie całował. Pusty zaułek uliczki mi nieznanej stał się najbardziej intymną tajemnicą. I przyjemną. Nazajutrz było inaczej. Płakać mi się chce.

wtorek, 23 września 2014

Ciepła odrobinę potrzebuję. I zrozumienia dla mego niezrozumienia. Każdego dnia bliżej śmierci.

niedziela, 14 września 2014

Sania znów sama. Komu powiedzieć o tym, co ten mężczyzna jej zrobił. Komu powiedzieć, że wstrzymywała oddech by się nie ruszać. Powstrzymywała łzy. Obrzydzenie. Stało się. Komu powiedzieć, że jest jej źle. Słowa tak trudno wypowiadać, formułować zdania, poprawne wypowiedzi. Jedyne towarzystwo to książa i kawa karmelowa. Sania oszaleje w samotności. Czy to można nazwać życiem? 

piątek, 22 sierpnia 2014

Sania staje się tą potępioną. Sania robi to, a potem uśmiecha się lekko patrząc na wzrastającą sumę pieniążków na koncie. Gdy łzy lecą po zimnych policzkach, a sama Sania wydaje się być nieobecna. Po prostu nie chce żyć tak, jak jej rodzice. Nędznie. Burza nadchodzi, Sania stoi pośrodku wszystkiego. Sama. Nikt jej nie przytuli. Nie powie, że to nic złego, że czasem tak trzeba. "Saniu, to tylko ciało." Niech ktoś tak powie zanim... Proszę, trzymaj mnie za rękę. Ktokolwiek.

sobota, 14 czerwca 2014

Źle, źle, Boże wszystko źle,
w głowie mi się wierci,
szkło mi się wierci.
Nie patrzę, nie dotykam się,
w niepewności tkwię.

niedziela, 18 maja 2014

Słowa trudno zebrać i ułożyć w zdania poprawne, które mogłyby oddać prawdziwość chwili obecnych oraz uczuć niestałych. Z lekkim uśmiechem na twarzy przyznać można, że jest lepiej, och, by tylko nie zapeszyć. Bo matura zdana (na razie jedynie ustne), studia wybrane, kalendarz kolarski zapełniony, mieszkanie postanowione. Więc czego mi więcej. To, że czasem mi smutno gdy płaczę do poduszki nie powinno być rzeczą istotną. Gdy tak bardzo serce boli, kiedy objąć nie mam kogo, ani oddać się bezgranicznie. Czas zejść na ziemię. 
Powody do radości:
-Zdałam polski ustny na sto procent, z angielskiego zabrakło punktu do maksymalnej oceny
-Zdecydowałam się na ratownictwo medyczne, cholernie trudny i wymagający kierunek.
-Dalej trenuję kolarstwo i się mu oddaję.
-Będę w kadrze Polski niebawem.
-W czerwcu jadę na Mistrzostwa Polski, gdzie oczekuję medalu.
-W sierpniu jadę... na Mistrzostwa Świata do Stanów Zjednoczonych.
-Dostałam pracę w budce z lodami.
-Ze stypendium opłacę własne przytulne mieszkanie podczas studiów.
-Była przyjaciółka odnowiła kontakt. 

Jednak nie czuję się dobrze. Tak bardzo bliskości potrzebuję i czułości.

wtorek, 6 maja 2014

Chyba nic już nie wiem. Nie chcę myśleć o przyszłości, kiedy nie mam planu. Och, zdaję sobie sprawę, że wielu mogłoby się utożsamić z moją tymczasową sytuacją. Już nic nie jest proste. Ciągłe wybory, ważne decyzje, które należą do mnie. Skąd mam wiedzieć, na jaki krok się zdecydować. Matura. Nie jest dobrze. Siedząc przed arkuszem spoglądam jedynie na zegarek i odliczam czas do wyjścia. Moje podejście do najważniejszych egzaminów jest tragiczne. Przecież z takim wynikiem nigdzie się nie dostanę. Och, no tak. Nawet nie będę miała pieniędzy na ewentualne studia. Ciążę już w domu. Mama niemal nalega abym wyjechała do pracy do Londynu. Trzyma mnie tu kolarstwo. Oraz moja nieśmiałość i wycofanie z życia towarzyskiego. Jak sobie tam bym poradziła, skoro tu nie mogę się odnaleźć. Nie wiem już nic. Potrzebuję pracy. Tu nie znajdę. Muszę wybrać kierunek studiów. Nie wiem. Nic nie wiem. Tyle.

środa, 23 kwietnia 2014

Prowokacje, nadużycia, nagość. Sania po prostu jest smutna. Nie uczy się do matury. Nawet nie wie, jakie studia wybrać, i czy w ogóle. Bo ma zamiar wyjechać do Londynu. Bo tak chcą. Całe życie robi to, czego inni chcą. Oh, nieważne. 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Fatalne zauroczenie. Chwilowe. Jednak smutek (nawet ten chwilowy) jest trudny do zignorowania. Sania czeka, aż uczucie do znacznie starszego mężczyzny zaniknie. Teraz popadła w melancholijny nastrój. Poznała go w górach. Po tygodniu wspólnego pobytu chłodny uścisk dłoni na pożegnanie. Sania płakała wewnątrz. Chciała poczuć ostatni raz ciepło jego ciała. To się jednak nie stało. W drodze powrotnej nie płakała. Gdyż po co? To tylko uczucie. Piękne górskie krajobrazy rozmazywały się za szybą busa. Dźwięki w słuchawkach przenosiły ją na powrót do przeszłości niedalekiej. Gdzie słuchała jego głosu, czuła jego zapach, dotykała, on dotykał jej, patrzył z zainteresowaniem. Z zainteresowaniem, które wygasło. Sania była zbyt zamknięta w sobie. Milczała, wstydziła się. Nie była towarzyska, jak inni. "Dlaczego Sania nic nie mówi?" "Idź do Sani, ona jest smutna." "Porozmawiaj z nią."- za moimi plecami. Teraz Sania będzie żyła wspomnieniami. To minie. Lazurowa pościel stanie się jej ulubioną rzeczą znów. Dni będą takie same. Wróciła do domu wczoraj. Od wczoraj będzie źle. Dziś jest źle. Jutro będzie źle. Sania nie może tu być, tu, w domu. Potrzebuje innego miejsca. Potrzebuje kogoś. 







poniedziałek, 31 marca 2014

Kupiła sobie nawet Pismo Święte. To może wydać się zabawne (lub żałosne), że na końcu szuka pomocy w Bogu. Była obrażona. Kiedy nocne modlitwy nigdy nie zostały spełnione, a nowe dni były tak samo szare. Żadnych rokowań. Wtedy odwracając się od Boga myślała, że to on się odwrócił. Nic więcej. To temat osobisty każdego człowieka. Poza tym Sania wciąż żyje w niewiedzy. Dziś dni są tak samo monotonne, jak wcześniej. Nowością jest obojętność. To ona pozwoliła przetrwać. Ostatnio nawet pomyślała, że uda jej się zaakceptować siebie. Może kiedyś polubić. Teraz ma łzy w oczach. Stara się zagłuszyć myśli głośną muzyką. Będzie płakała. Kolory wyblakły, a niebo przysłoniły burzowe chmury. Nie ma słońca, nie ma kwiatów wiosennych. Nie ma uśmiechu. Zimne dłonie nie ogrzeją się nigdy. Smutne ciało nie zazna szczęścia. Oczy schowane pod powiekami nie ujrzą innego, lepszego świata. Jedyne o czym teraz marzy to zakopać się pod grubą pościelą i zasnąć. Jeszcze niedawno tak bardzo chciała wyjść na świeże powietrze, spotkać się, śmiać, rozmawiać. Dobrze, że ochota przeszła, gdyż spełnienie jej nie byłoby możliwe. Bo któżby chciał z nią. Może następną wiosną zerwie kwiatka z łąki i zasuszy między kartkami pamiętnika. Inną jesienią zbierze garść kasztanów. Innym razem... Samemu żyć nie można, więc czemu pozwalacie Sani? Ona nie chce tak.

środa, 26 marca 2014

Sania stała obok i obserwowała swoje życie. Krzyczała do swojej osoby aby przestała, lecz żaden dźwięk nie był słyszalny, jedynie usta niemo poruszały się z przerażeniem. Potem była już tylko obojętność. Rozczarowanie sobą. Słuchała lecz nie słyszała. Kiedy mówiła, słowa samoistnie toczyły się. Nie mówiła wiele. Przecież nikt nie chciał słuchać. Gdy leżała, jedynie jej ciało bezwładnie spoczywało na lazurowej pościeli. Już nawet ten kolor stał się w jej oczach zwyczajnym. Idąc do szkoły (bo gdzieżby indziej) nogi machinalnie poruszały się w znanym kierunku. Oczy podziwiały chodnik zaś. Chciała przestać wegetować. Postanowiła nawiązać kontakt. Jednakże bezskutecznie, gdyż po kilku wiadomościach nie dostała odpowiedzi. Niewystarczająco intrygująca, pociągająca. Niewystarczająco dobra. Czy dla kogoś będzie kiedyś odpowiednia? Nieważne zresztą, gdyż nie dopuści nikogo do siebie, podczas gdy siebie nienawidzi. Bo któż mógłby ją polubić, kiedy ona sama nie potrafi tego uczynić względem siebie. Żarty na jej temat unoszą się na wietrze. Na pozór niewinne. Kaleczą jednak tak bardzo, jak ostrza chowane niegdyś na dnie kosmetyczki. Nie było sprawy, kiedy rodzicielka je znalazła. Po prostu wyrzuciła. Bez rozmowy, jakiegokolwiek zapytania o pomoc. Nic się nie wydarzyło przecież. W jej mieszkaniu (nigdy nie nazwała tego domem) nie wolno się śmiać. Nie wolno płakać. Panuje zakaz używania wulgaryzmów, palenia tytoniu oraz mówienia słów: "kocham cię". Nie okazuje się uczuć w ogóle. Tutaj mieszka. Gdy jako dziecko zraniła się bardzo (miała bliznę przez długi czas), została odesłana do pokoju surowym wzrokiem i grożącym palcem. Lub spojrzeniem pełnym zobojętnienia. Nie pamięta już. Jednak czas, kiedy była nieświadomą rzeczywistości dziewczynką był jej najlepszym dotychczas. Teraz wie zbyt wiele. Świadomość przeraża. Sania ma dziewiętnaście lat. Ma również dziewiętnaście uschniętych róż w bukiecie na stoliczku. Och, bukiet jej egzystencji. Sania nie zwraca uwagi na siebie. Nikt nie zauważyłby jej na ulicy. Sania jest smutna. Niech ktoś trwa przy niej, ona się nie przyzna nigdy, ale potrzebuje kogoś. 


Gdy pozbędę się kilku kilogramów, uwiecznię powyższy owad na ciele poprzez wszczepienie pod skórę (w widocznym miejscu) barwnika. Chciałabym do tego czasu zaakceptować przynajmniej tą część ciała. Przyglądając się temu zdjęciu, zapragnęłam przytulić czule osobę na nim. Poczuć ciepło, pocieszyć. Jednak chwilę potem było mi gorzej, bo przecież osoba ta, to ja. Nie czuję sympatii do siebie, nikt nie czuje. Tulić tym bardziej nikt nie chce. Jednak gdybym mogła zabrać trochę smutku od siebie, na chwilę...

niedziela, 23 marca 2014

Piękne ciało to chude ciało. Martwe ciało. Zimna skóra Sani splamiona karminem wygląda po raz pierwszy pięknie. lecz on tego nie dostrzega. Jedynie tuli jej ciało do piersi i całuje splątane włosy. Wydawać by się mogło, że to jakaś farsa. Zostawił Sanię samą z jej myślami. Odszedł, kiedy przysięgał być na zawsze. Teraz jego oczy mokre, a serce niespokojne. Tylko już zbyt późno na jego uwagę. Sania nie odeszła, bo odejść od kogo nie miała. Zwyczajnie umarła. Ulubiony alkohol, tylko trochę, by móc poruszać ciałem (odzianym jedynie w bieliznę, jego ulubioną) w rytm muzyki osobliwej, wyszukanej. Łzy, których być nie powinno. Nietrzeźwość przypominała jej zawsze o swojej beznadziejności i samotności. Potem czas przyśpieszył. Obie żyły, obu przedramion. Głęboko i zdecydowanie. Karminowa krew, ona i noc za oknem. Karminowa krew i noc za oknem. Jej już nie ma. 
Otworzyła opuchnięte oczy. To się stało. Odszedł. Ona umarła. Martwe ciało podniosło się z lazurowej pościeli, niegdyś jeszcze pachnącej nim. Kawa by przetrwać kolejny samotny dzień, by wieczorem nagą skórą dotykać zimnej podłogi i pozwolić oczom obserwować sufit. Czasem dotykała siebie myśląc, że to właśnie jego dłonie błądzą gdzieś między piersiami. Częściej jednak pływała w agonii, której był stworzycielem. Zaufała po raz kolejny. Uwierzyła w "nie zostawię Cię, obiecuję". Ile jeszcze razy będzie umierać nim zrozumie. Naiwna Sania. Dziurawe płuca. Przekrwione oczy. Drżące dłonie. A ona pośród wszystkiego. Sama.




Sania to ja. Umieram ja. Kiedyś umrę prawdziwie i wszyscy zobaczą, jak to jest. Odejdę ja. Tak prawdziwie. Komu wtedy będzie przykro.

środa, 19 marca 2014

Dwadzieścia jeden lat ukończy ostatniego dnia roku dwa tysiące szesnastego. Trzydziestego pierwszego grudnia. Dziś ma nispełna dziewiętnaście lat. Złożona obietnica wciąż tkwi w pamięci. Obietnic się nie łamie. Wegetacja trwa w najlepsze. Ludzie spotykani w drodze ku przepaści nieuniknionej są jak letni wiatr, jak wspomnienia z lat dziecięcych- przemijają. Odgrywają pewne role w sztuce zwanej jej egzystencją, aby potem oddalić się i zapomnieć. To takie ludzkie. Przewidywalne. Jednak za każdym razem ona się przywiązuje, świadomie popełniając te same błędy. Jednak zauważale są niewielkie postępy. Pewien dystans, izolacja. Cóż będzie robić w ostatnim roku życia? Studiować drugi rok czegokolwiek, umierać z samotności każdego wieczora na materacu zastępującym łóżko. W wynajmowanym mieszkaniu w obcym mieście, zdala od zła rodzinnego. Pić kawę z brudnego kubka i rozmawiać z nikim słuchając deszczu zza nieszczelnego okna. Ewentualnie wpatrywać się w białe ściany na których zawieszone będą amatorskie dzieła sztuki ludzi niegdyś tak bardzo ważnych dla niej.

Wszystkie określenia "ona" i "jej" dotyczną mojej osoby. Piszę o sobie w trzeciej osobie aby nie wzbudzać podejrzeń. Wróciłam tu po dobrym roku nieobecności. Jestem automatic lub ostatnio również translacja.  Mam na imię Sania. Witam.