środa, 26 marca 2014

Sania stała obok i obserwowała swoje życie. Krzyczała do swojej osoby aby przestała, lecz żaden dźwięk nie był słyszalny, jedynie usta niemo poruszały się z przerażeniem. Potem była już tylko obojętność. Rozczarowanie sobą. Słuchała lecz nie słyszała. Kiedy mówiła, słowa samoistnie toczyły się. Nie mówiła wiele. Przecież nikt nie chciał słuchać. Gdy leżała, jedynie jej ciało bezwładnie spoczywało na lazurowej pościeli. Już nawet ten kolor stał się w jej oczach zwyczajnym. Idąc do szkoły (bo gdzieżby indziej) nogi machinalnie poruszały się w znanym kierunku. Oczy podziwiały chodnik zaś. Chciała przestać wegetować. Postanowiła nawiązać kontakt. Jednakże bezskutecznie, gdyż po kilku wiadomościach nie dostała odpowiedzi. Niewystarczająco intrygująca, pociągająca. Niewystarczająco dobra. Czy dla kogoś będzie kiedyś odpowiednia? Nieważne zresztą, gdyż nie dopuści nikogo do siebie, podczas gdy siebie nienawidzi. Bo któż mógłby ją polubić, kiedy ona sama nie potrafi tego uczynić względem siebie. Żarty na jej temat unoszą się na wietrze. Na pozór niewinne. Kaleczą jednak tak bardzo, jak ostrza chowane niegdyś na dnie kosmetyczki. Nie było sprawy, kiedy rodzicielka je znalazła. Po prostu wyrzuciła. Bez rozmowy, jakiegokolwiek zapytania o pomoc. Nic się nie wydarzyło przecież. W jej mieszkaniu (nigdy nie nazwała tego domem) nie wolno się śmiać. Nie wolno płakać. Panuje zakaz używania wulgaryzmów, palenia tytoniu oraz mówienia słów: "kocham cię". Nie okazuje się uczuć w ogóle. Tutaj mieszka. Gdy jako dziecko zraniła się bardzo (miała bliznę przez długi czas), została odesłana do pokoju surowym wzrokiem i grożącym palcem. Lub spojrzeniem pełnym zobojętnienia. Nie pamięta już. Jednak czas, kiedy była nieświadomą rzeczywistości dziewczynką był jej najlepszym dotychczas. Teraz wie zbyt wiele. Świadomość przeraża. Sania ma dziewiętnaście lat. Ma również dziewiętnaście uschniętych róż w bukiecie na stoliczku. Och, bukiet jej egzystencji. Sania nie zwraca uwagi na siebie. Nikt nie zauważyłby jej na ulicy. Sania jest smutna. Niech ktoś trwa przy niej, ona się nie przyzna nigdy, ale potrzebuje kogoś. 


Gdy pozbędę się kilku kilogramów, uwiecznię powyższy owad na ciele poprzez wszczepienie pod skórę (w widocznym miejscu) barwnika. Chciałabym do tego czasu zaakceptować przynajmniej tą część ciała. Przyglądając się temu zdjęciu, zapragnęłam przytulić czule osobę na nim. Poczuć ciepło, pocieszyć. Jednak chwilę potem było mi gorzej, bo przecież osoba ta, to ja. Nie czuję sympatii do siebie, nikt nie czuje. Tulić tym bardziej nikt nie chce. Jednak gdybym mogła zabrać trochę smutku od siebie, na chwilę...

16 komentarzy:

  1. Wielu osobom jest bliski temat o którym piszesz. Mi również.Jestem z tobą.Wiesz choćbyśmy nie wiem co robiły nie zmienimy swojej psychiki.Ani wyglądu.Trzeba przyjąć do wiadomości,że tak już będzie.Po co się szamotać?W tym wypadku bajka o żabce w mleku się nie sprawdza. Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bogowie...to wszystko jest naprawdę smutne, to, co piszesz. Bo nikt nie powinien się czuć tak samotnym opuszczony. Nikt nie powinien siebie nienawidzić. Świat ma w sobie sporo ciepła, naprawdę, tyle, że każdy mógłby się przy nim ogrzać...więc dlaczego tak musi być, że niektórzy go nie odczuwaj,a a inni mają wręcz w nadmiarze?
    Mam nadzieję, że już niedługo zaznasz choć okruchów tego jedynego rodzaju szczęścia, bliskości. Tego ciepła właśnie.
    Gdybym mógł, to bym przytulił. Ale jestem cóż, literkami na ekranie, więc wysyłam trochę ciepła w przestrzeń. Przetrwaj tą zimę, dziewczyno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami to nam samym najtrudniej jest uwierzyć w swoją wyjątkowość. Ale Ty wiesz, Ty sama napisałaś "jeśli sama siebie nie zaakceptuje, nie polubi, kto kto to zrobi?"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego chcę siebie zaakceptować. Dążę do tego.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ćmy są wspaniałe, lecz żyją w cieniu motyli, przez co nikt nie widzi ich piękna. Każdy jest zauroczony motylami dziennymi. Ćmy są równie piękne. Ćmy poruszają się chaotycznie. Naiwnie lgną do światła (tudzież ognia, które je zabija). Żyją krótko. Między innymi dlatego.

      Usuń
  5. Najpierw trzeba siebie samego zaakceptować :)

    OdpowiedzUsuń
  6. to, co Sania przeżywa to chyba już zaczyna się robić chorobą młodej generacji XXI wieku. świat choruje na smutek, tak mi się zdaje. opowieści o kolejnym rozbitym domu.
    ale nie wiesz, czy nikt nie czuje do ciebie sympatii. naprawdę, tego nie możesz wiedzieć. może ci się tylko tak zdawać.
    a tatuaże, owszem, pomagają akceptować ciało. mnie przynajmniej w jakimś sensie pomógł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście uświadamiam sobie, że nie ten stan nie musi trwać wiecznie, Moje życie leży w moich rękach. Potrzebuję tylko czasu. Sporo czasu.
      Pochwalisz się swoim? Jestem ciekawa.

      Usuń
    2. czas lekarstwem na wszystko, ale trwałe zmiany wymagają go dużo. nie idzie przecież o to, żeby sobie pomagać tylko na chwilę i zaraz znów wpadać w ten sam dołek.
      prosty klucz wiolinowy na karku. pierwszy, ale na pewno nie ostatni.

      Usuń
  7. To co napisałaś jest tak bardzo smutne. Kiedy to czytałam, nie mogłam uwierzyć, że taka niesamowita dziewczyna jak ty, nie wierzy w siebie.
    Życie to suka i przez nią doświadczamy wiele złych rzeczy. Mimo to trzeba to przezwyciężyć. Dać sobie szansę. Zaakceptować i uwierzyć w siebie. To trudna i mozolna praca, ale wierz mi opłaca się! Mam nadzieję, że niedługo będziesz na tyle silna, aby tego dokonać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też kiedyś nie lubiłam siebie. Spędzałam ze sobą każdą sekundę, ale nienawidziłam siebie. Teraz powoli mija rok od momentu, w którym postanowiłam to zmienić i gwarantuję, że efekty są zaskakujące :) Szczęście wynika z akceptacji i miłości samej siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. tam istnieje ktoś, kto na Ciebie czeka i będziesz dla niego idealna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodam coś do komentarza corset. Jest ktoś, dla kogo już teraz jesteś idealna, byłaś od zawsze i ten ktoś zawsze będzie cię kochał niezależnie od tego, jak wyglądasz, co myślisz i co nabroisz. Zawsze tak samo, tak mocno. :)
    Pozdrawiam i ściskam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli piszesz teraz o mojej rodzicielce, wiedz, że nie o taką miłość (więź) mi chodzi.

      Usuń